ROWEROWY PRZETRWALNIK DLA KOBIET
MONIKA STASIUK
Jak robić, żeby się nie narobić
Być kobietą nie jest łatwo. Czasem bywa lepiej, czasem gorzej, ale lekko nie jest. Dlatego też nasza już w tym głowa, żeby było raczej lepiej niż gorzej i to jak najczęściej. Czasami na przykład – nie wiedzieć skąd, po co i dlaczego – nachodzi nas myśl, aby pojeździć na rowerze. W chwilach nie dość silnego poczucia rzeczywistości lub nadzwyczaj dobrego samopoczucia decydujemy się niekiedy na dłuższą wyprawę. Potem może zdarzyć się tak, że tego żałujemy. Nie ma jednak co włosów z głowy rwać, ani lać łez w przeciwdeszczowy skafander. Aby z twarzą wybrnąć z trudnej sytuacji, należy najpierw trzeźwo ją ocenić, obmyślić plan działania, a następnie przystąpić do jego realizacji. A plan jest prosty. Chodzi o to, że jeśli nie lubimy wozić ze sobą na rowerze paru dodatkowych kilogramów bagażu – co mogłoby niekorzystnie wpłynąć na nasze samopoczucie i wizerunek na trasie – należy znaleźć dla niego jakiś zastępczy środek transportu, na przykład na rowerze któregoś z męskich towarzyszy wyprawy.
Bardzo niedobrze jest również, kiedy coś się zepsuje i trzeba to własnoręcznie naprawić. Większość z nas tego nie potrafi, więc czeka nas prowadzenie roweru, taksówka, autostop, śmierć głodowa w lesie lub na pustyni, albo też preferowany przez większość niewiast sposób – znalezienie mechanika wśród kolegów.
Pozostaje zatem kwestia mapy i orientacji w terenie. Jeśli na kartce z napisem „mapa” nie widzimy nic oprócz mnóstwa przecinających się kresek i dziwnych rysunków, jest to znak, że potrzebny nam będzie ktoś, kto widzi tam coś więcej i zechce podzielić się z nami kartograficznymi refleksjami.
Krótko mówiąc – plan jest taki, żeby znaleźć sobie tragarza, mechanika i nawigatora. Przy jego realizacji wykorzystujemy fakt, że jesteśmy kobietami oraz naszą wiedzę na temat męskiej słabości do damskiej słabości, jak również niezwykłej wrażliwości na doznania estetyczne. Teraz wystarczy już tylko upatrzyć sobie odpowiedniego kandydata – względnie kandydatów – i nic już nie stoi na przeszkodzie aby przystąpić do działania. A oto w jaki sposób można uczynić nasze życie na rowerowej wyprawie znośnym, a nawet przyjemnym.
Należy:
I. Wyglądać bosko na rowerze. W kwestii jak wyglądać bosko na rowerze:
– najlepiej stać koło roweru lub przybrać pozę gotowości do jazdy, aczkolwiek nie wsiadać i nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów, aby pot nie wystąpił na czoło i nie zniweczył misternie nałożonego makijażu;
– dnośnie misternie nałożonego makijażu udajemy, że go nie mamy, co może być trudne, jeśli przesadzimy z tuszem lub nie daj Boże z pudrem – nie róbmy tego!!!!;
– jeśli jednak sytuacja definitywnie wymaga tego, aby wsiąść na rower, a co gorsza jechać pod górę, uśmiechajmy się do wszystkich, którzy mijają nas na podjeździe i kontemplujmy widoki, jakby podziw dla przyrody był prawdziwą przyczyną naszej powolnej jazdy. Jeśli już nie możemy się uśmiechać lub zaczynamy płakać – zatrzymajmy się gdzieś w cieniu, aby wyjąć sobie pyłek z oka albo obejrzeć ranę po ukąszeniu owada lub jakiegoś jadowitego gryzonia, ewentualnie napić się wody – nawadnianie organizmu ważna rzecz;
– boskiemu wyglądowi sprzyjają boskie ciuszki. Jeśli mamy boskie ciało – co bardzo korzystnie wpływa na realizację punktu 1. – nie zasłaniajmy go – dajmy światu trochę piękna, a na pewno nam się odwdzięczy. W tym celu dobrze jest zaopatrzyć się w jakiś gustowny topik – w razie czego, zadanie topów rowerowych z powodzeniem pełnić może góra od bikini, plus jakieś nie za długie spodenki – w końcu opalone uda to żaden wstyd. Jeśli jednak nie mamy boskiego ciała lub wyglądamy jak hipopotam – przyjmijmy inną taktykę. Wtedy w ogóle najlepiej narzucić jakiś obszerny łaszek, względnie przewiewny worek po kartoflach lub innych warzywach sprzedawanych w dużych ilościach. Trzeba jednak wiedzieć, że w tej sytuacji wykonanie planu. może przysporzyć wielu trudności, jeśli w ogóle jest możliwe;
– na rowerze jeździmy z gracją tj. nie przemęczamy się specjalnie – w końcu jesteśmy na wycieczce krajoznawczej – jeśli nie, nic nie stoi na przeszkodzie aby tak twierdzić. Udawajmy więc, że tak jest;
– jeśli już musimy się spocić, dobrze jest zrobić to z klasą. W tym celu należy posmarować się obficie balsamem do ciała lub olejkiem do opalania – aby nie tyle ociekać potem, co błyszczeć w świetle letniego słońca lub księżyca, kiedy to wyglądać możemy jak gwiezdne istoty o aksamitnej skórze.
II. W kwestii wszelkich napraw roweru lub innych czynności mogących spowodować nasze wybrudzenie się: Ad.1. Nawet jeśli wiemy coś więcej poza podstawową budową roweru – nie przyznawajmy się do tego!!! Nie po to pracujemy ciężko nad punktem pierwszym, aby brudzić sobie ręce lub co gorsza ubranie ciemnymi mazidłami. Dobrze jest również nie posiadać żadnych narzędzi, co oddali od nas podejrzenia, że umiemy coś naprawić, ewentualnie – że chciałybyśmy się nauczyć.
Tak naprawdę wszystko sprowadza się do punktu I, dobrze jest jednak mieć na uwadze także i drugi, aby życie na wyjeździe płynęło błogo i bezstresowo. Jeśli strategia ta nie podziała tj. będziemy musiały np. załatać sobie oponę lub samotnie podróżować przez ciemny las, może to oznaczać, że:
1. albo niezbyt rzetelnie przykładałyśmy się do realizacji planu,
2. w pobliżu nie ma żadnych facetów,
3. jeśli są faceci i nie działa – znaczy to, że musi być duży upał, który osłabia percepcję i orientację w sytuacji.
Nie przejmujmy się jednak – przeważnie wszystko idzie po naszej myśli, a żelaznoudych przedstawicieli płci męskiej na szlakach nie brakuje. Życzę zatem niezapomnianych doznań na a rowerowych eskapadach przy minimum zbędnego wysiłku i niewygody.
PS. Niech nie zwiedzie nas fakt, ze zbliża się zima i koniec sezonu rowerowego. Realizacja zarysowanego powyżej planu – oczywiście można wprowadzać własne modyfikacje – będzie łatwiejsza i bardziej owocna, jeśli zaczniemy nad nim pracować już teraz. Dbajmy zatem o nasz boski wygląd przez cały rok, a kiedy przyjdzie pora, wykorzystajmy go w jakiejś słusznej sprawie, którą z powodzeniem może być nasza wygoda i beztroska w kwestiach technicznych oraz transportowych.