JAK NIE ZAROSNĄĆ BRUDEM

MONIKA STASIUK

To, o czym się nie mówi

Powiadają, że trochę brudu jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Możliwe. Jednak kiedy wybieramy się np. na dłuższą wycieczkę rowerową, trochę brudu szybko potrafi przekształcić się w całkiem sporo brudu, a całkiem sporo brudu może już niekiedy zaszkodzić. W naszych sakwach samoistnie powstaje wtedy hodowla fungów, między którymi biegają małe żyjątka, a i nie powinno nas dziwić, jeśli hodowla taka przeniesie się niepostrzeżenie na nas. Nie musi tak jednak być. Wystarczy trochę pomysłowości i dobrej woli, aby nic takiego się nie przytrafiło. Dobrze jest również umieć szybko biegać. Dlaczego? Bo zawsze lepiej jest biegać szybciej niż wolniej.

Zacznijmy od kwestii najprostszej, aczkolwiek bardzo ważnej – kwestii prania. Można je zrobić wszędzie – w umywalce, pod prysznicem na plaży, w jeziorze czy w rzece w rzece, gdzie ziarenka piasku i małe kamyczki pomogą nam doprać ubranie do czysta, niczym mikroelementy w proszku do prania.

Suszyć pranie także można w wielu różnych miejscach:

– najczęściej praktykowany , a zarazem najmniej oryginalny pomysł – na uprzednio rozwieszonym sznurku lub – i tu już większa pomysłowość – na powiązanych ze sobą sznurowadłach (kiedyś rozwiesiliśmy taki sznurek w śmietniku, było zabawnie, ale niestety nic nie wyschło bo cały czas padało);

– na drzewie, gdzie powiewające na wietrze majty wyglądać będą jak małe żagielki, przez co nawet wgłębi lądu poczujemy się jak nad morzem;

– na drabinkach gimnastycznych – gdy śpimy w szkole;

– na kiju od szczotki – jeśli akurat mamy jakąś pod ręką;

– na rowerze (najczęściej praktykowana przeze mnie metoda) to niewiarygodne ile bielizny potrafi się zmieścić na kierownicy; taki układ zapewnia dobrą cyrkulację powietrza, dzięki czemu spodziewać się możemy szybkich efektów;

– ostatnia (póki co) metoda: pierzemy i zakładamy mokre, a za dziesięć minut mamy suche, nie róbmy tego, gdy wyczuwamy w powietrzu wilgoć, a temperatura nie przekracza 20 stopni; istnieje dosyć duże prawdopodobieństwo, że nie podziała, a my czuć się będziemy mało komfortowo na naszym wygodnym dotychczas siodełku.

Jeśli pada, w ogóle nie ma co prać, bo i tak nie wyschnie, a po mokre po dwóch dniach zgnije i zacznie śmierdzieć. Po czterech zgnije także suche, które zawilgotnieje w międzyczasie. W takiej – nadzwyczaj ciężkiej, aczkolwiek częstej – sytuacji pozostaje jedynie przyzwyczaić się do wilgoci, zimna i smrodu – nie ma rady.

Przejdźmy teraz do kwestii najważniejszej, która jednocześnie pozwala wykazać się pomysłowością Macgyvera, sprytem Jamesa Bonda, a nierzadko również zwinnością adepta szkoły cyrkowej w Julinku. Mycie. Jak wiadomo – nie wszędzie można się umyć wszędzie. W tym jednak celu posługujemy się różnymi gadżetami jak: bidon, plastikowa butelka czy camelback. Po napełnieniu ich wodą i odpowiednio silnym naciśnięciu, woda tryskać będzie do góry. Wyobraźni czytelnika pozostawiam więc domysły do czego można fakt ten wykorzystać. Kąpieli zażywamy w jeziorach, rzekach, jeśli nie ma innego wyjścia – to w morzu. W krajach, gdzie morze jest stosunkowo słone nie będzie to raczej konieczne, gdyż na plażach przeważnie stoją prysznice, pod którymi można się przepłukać. Należy się jednak przyzwyczaić do tego, że sporo osób będzie obserwować nasze poczynania. Trzeba też wiedzieć, że generalnie używanie mydła, szamponu czy proszku do prania jest na terenie kąpielisk zabronione. Dlatego właśnie szybkie bieganie czasem się przydaje. Ktoś bowiem może wpaść na pomysł, aby wezwać policję, chociaż jest to mało prawdopodobne poza naszym pięknym krajem, a i tu raczej też bo gdzie znajdziemy takie prysznice?

Stacja benzynowa jest zdecydowanie miejscem przyjaznym dla rowerowego brudasa po całym dniu jazdy w upale lub błocie. Można się oczywiście przechlapać w umywalce, ale jeśli mamy w sobie choć odrobinę fantazji, pobawimy się szlaufem przed stacją. Wszyscy mają wtedy uciechę – my – bo zmyjemy z siebie przynajmniej część całodniowego brudu, właściciel stacji – bo może zrobić coś dla drugiego człowieka, klienci stacji i przejeżdżający – bo mają niepowtarzalną okazję aby popatrzeć na pajaca rzucającego się chaotycznie lecz radośnie w strumieniach tryskającej z gumowego węża wody. Niektóre stacje kusić nas będą możliwością skorzystania z prawdziwego prysznica – na wyprawie rowerowej nie jest to jednak zbytnio stosowne. Zwyczajnie nie ma się czym pochwalić. Co innego jeśli uda nam się umyć w menażce. Możemy wtedy czuć uzasadnioną dumę i opowiadać o tym rowerowym kompanom. Zróbmy także zdjęcie dla rodziny i znajomych. Jeśli nie mamy tak zwinnego i giętkiego ciała, aby umyć się w małym garnuszku, jest to dobry pretekst do tego, aby móc się wykazać pomysłowością McGyver’a. W tym celu wykonujemy prysznic własnoręcznie. Camelback zawieszony na drzewie to już przeżytek. Jeśli chcemy być fajni i rządzić w miejscu noclegu, powinniśmy wymyślić coś bardziej oryginalnego i twórczego – jak np. torba na śmieci, nakrętka od słoika, gumka recepturka i jakieś ostre narzędzie. Teraz trzeba to wszystko jakoś chytrze połączyć i mamy niemalże profesjonalny natrysk. Jeśli już zdarzy się tak, że całkowicie stracimy podróżniczego ducha walki i zwyczajnie zmiękniemy, zawsze możemy próbować za drobną opłatą wykąpać się u kogos w domu. Nic jednak nie dorówna zwykłej kałuży, gdy błoto spływa po nogach, a nierzadko również i po twarzy, a śladów cywilizacji nie widać jak okiem sięgnąć.

Nam kobietom często jednak tych atrakcji nie wystarczy, dlatego też poszukujemy nowych doznań i ekscytujących wrażeń. Doznań takich może nam dostarczyć np. golenie nóg w jeziorze o wschodzie słońca, w morzu pełnym różnorakich żyjątek lub na nadmorskim deptaku pod jedynym dostępnym źródłem światła – latarnią. Należy oczywiście mieć na uwadze fakt, że stajemy się wtedy atrakcją dla spacerowiczów. Musimy być również przygotowane na jakiś nadprogramowy jogging.

Jeśli jesteśmy przewrażliwione na punkcie swojego wyglądu, a pomimo to zdecydowałyśmy się na wyprawę rowerową, w każdej chwili możemy np. dokonać depilacji brwi korzystając z chwili postoju pod sklepem; obciąć paznokcie czy podmalować oko. Jeżeli jednak koniecznie musimy wyglądać ponętnie i seksownie w każdej sytuacji, a zapach wokół naszej osoby to koniecznie musi być delikatna woń francuskich perfum, a mimo wszystko uchodzić chcemy za miłośniczki sportu – nie pozostaje nam już chyba nic innego, jak zapisać się do klubu miłośników szachów lub fanklubu Adama Małysza.